top of page
Vladimir Milanov

Mistrzostwa w akrobatyce sportowej - moje wrażenia

Zaktualizowano: 7 lip 2022


Na Mistrzostwa Polski Juniora Młodszego w akrobatyce sportowej trafiłem przez przypadek. Zostałem zaproszony do Rzeszowa, aby wziąć udział w naukowo-popularnych pokazach „Moc Odkrywców”, po których miałem nocleg w hotelu Iskra. W tym samym hotelu nocowało dużo młodych dziewczynek od 15 lat i młodsze. Dziewczynki biegały po hotelu, robiły swoje dziewczęce rzeczy i nie było nikogo z dorosłych, który by je pilnował. Wśród dziewczyn widziałem dwóch chłopaków, co stanowiło znaczną mniejszość, gdyż dziewczyn było 50 albo i więcej. Z ciekawości zapytałem się ich skąd są i co robią. Okazało, że są z akrobatyki sportowej, przyjechały tu na zawody, a jutro będzie finał Mistrzostw Polski.


Dziewczynki powiedziały mi też, że nie są same, dorosłych jest dużo, są mocno pilnowani, sprawdzani i jakby podczas kontroli ich nie było w swoich pokojach, stanie się coś strasznego. Faktycznie były pilnowane: wieczorem o odpowiedniej godzinie głosy i śmiech zanikły.


Nie mogłem nie skorzystać z tej możliwości i następnego dnia poszedłem na te zawody. Wejście było swobodne i bezpłatne, a zapraszani byli wszyscy. Zawody odbywały się w dużej sportowej sali z bardzo wysokim sufitem. Trybuny znajdowały się na drugim piętrze, widok z nich był trochę od góry.



Trybuny były pełne występujących, ich rodziców i trenerów, trwały tam ostatnie przygotowania do występu.



Zamieniłem kilka słów z kibicami, którzy przyjechali do Rzeszowa wesprzeć swoją drużynę. Dowiedziałem się, że w zawodach juniorskich mogą brać udział dzieci od 7. do 15. lat. Ocenie podlegały podczas mistrzostw podlegały: wysokość skoków, dokładność ruchów, wyciągnięte stopy oraz by żaden element odzieży nie odpadł w trakcie występu.


Większość zdjęć robiłem na samej sali sportowej, biegając za plecami sędziów wybierałem lepszą perspektywę. Robione figury robiły na mnie tak duże wrażenia, że nieświadomie wstrzymywałem oddech w trakcie ich wykonywania, puls serca i ciśnienie wzrosły, a czoło się pokryło kroplami potu. Wykonywanie tych figur nie było łatwe i dla występujących. Nie raz było widać, jak od wysiłku na granicach ich możliwości trzęsą im się ręce. Na tamtych zawodach zrobiłem ponad 1000 zdjęć, z których wybrane już opublikowałem w relacji zdjęciowej.



Wydarzenie nie obeszło się i bez chwil smutnych: jedna z drużyn, robiąc piramidę z trzech osób, nie wykonała ćwiczenia — na srogich oczach sędziów piramida się rozpadła. Akrobatki wstały, wykonały resztę programu i szybko poszły na trybunę. Było im ciężko: przed nimi dużo innych trójek robiło tę piramidę, a spadły tylko one. Na trybunach był dramat: dziewczyny płakały, a inne próbowały je uspokoić. Jedna malutka akrobatka z innej drużyny, która na oko miała 7. lat, wstała i z poważną miną poszła przytulać wszystkie płaczące dziewczyny po kolei. W tej chwili miałem już rozładowany aparat i nie zrobiłem tak emocjonalnych zdjęć. Może i dobrze, bo nie chciałbym pogarszać tej sytuacji.


„Piramidospad” się rozkręcał, za kilka minut upadła piramida innej drużyny, a później jeszcze innej. Ta druga drużyna próbowała się poprawić i zrobić ćwiczenie jeszcze raz i spadła dwa razy. Takiego płaczu już nie było, akrobatki wracały i spokojnie siadały na miejsca. Nie byłem z dziewczynami do końca, musiałem wracać do Krakowa, jednak na własnym doświadczeniu się przekonałem, że akrobatyka sportowa to bardzo ładny i ciekawy sport.


Redaktor tekstu: Klaudia Wcisło.





28 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page